czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział #1. Co się może wydarzyć, kiedy czegoś sobie zażyczymy..? Marzenie Sayeeda.

Był sobotni poranek w domu państwa Pradd. Był to niewielki dom położony co najmniej 300 metrów od Cadic, jednego z najlepszych internatów w tej części Francji. Ale nie była to taka zwykła szkoła. To w niej zbiegały się ze sobą dwa światy : świat ludzi oraz rzeczywistość komputerowa, gdzie wybrańcy byli gotowi stawić czoła największemu złu. Tym złem był X.A.N.A. Swoimi czynami ten program wprowadzał do świata ludzi chaos, który jest tylko w stanie obalić sześcioosobowa grupa młodych ludzi,uczęszczających do Cadic.
Byli to : Jeremy Belpois ( Francuz ), Odd Della Robia ( Włoch ), Urlich Stern ( Niemiec ), Yumi Ishyama ( Japonka ), Aelita Stones ( Francuzka ), oraz Sequill Pradd ( Anglik ), który niedawno dołączył do grupy.

Sequill skrywa wielki sekret, o którym wiedzą tylko nieliczni. Mianowicie, jest synem X.A.N.Y.
Ale tylko on ma największe szanse, by mu się przeciwstawić. Zna wszystkie tajemnice swojego ojca oraz doskonale potrafi je wykorzystać przeciwko niemu. To on pokazał Wojownikom Lyoko następny wymiar - Lazurię Reload oraz wprowadził do walki Kwiaty Żywiołów, umożliwiające wojownikom walkę zarówno w rzeczywistości, jak i w wirtualu.

Między Wojownikami od czasu przybycia młodego Pradda ( a było to co najmniej z rok temu ), często dochodziło do sprzeczek. Ale zawsze udawało im się pogodzić i wspólnie obalić zło.
Sequill jest drugim najstarszym dzieckiem w rodzinie Pradd. Oprócz niego, jego ziemski ojciec opiekuje się jeszcze 17-letnim Williamem ( zupełnie różnym od brata ) oraz 13-letnim Sayeedem, o którym jednak niewiele ktokolwiek wie.

Pewnego dnia Sequill, jak prawie zawsze, wrócił do swojego domu na weekend. Jak zawsze, otworzył zamknięte drzwi. Jego oczom ukazał się ciemny korytarz.
- Tato.. Jesteś tam? - zawołał przed siebie przekraczając próg domu. - Tato?
- Kto tam jest..? - z głębi dotarł do jego uszu głos jego młodszego brata.
- Sayeed.. gdzie jest tata?
- Wyszedł niedawno. To ty.. braciszku. - do ciemnobrązowowłosego podbiegł niewiele niższy od niego chłopczyk, o tak samo ciemnych włosach i nieco ciemniejszych, zielonych oczach.
- Tęskniłem..młody. - Sequill przytuił do siebie swojego braciszka. - Co mi powiesz? Stało się coś ciekawego od ostatniego czasu?
- Właśnie..czemu cię nie było tak długo? Martwiliśmy się..a szczególnie ja.. mogłeś chociaż dać jakiś znak.. - Sayeed spojrzał swojemu bratu w oczy, a następnie przerzucił wzrok na żółty kwiat na lewej ręce chłopaka. - Też chcę walczyć jak ty i William.. - szepnął ze smutkiem, muskając kwiat dłonią.
- Hę..? Oj.. Sayeed.. uwierz mi że byś nie chciał. Nie chciałbyś być taki jak my. To bardzo wielka odpowiedzialność.. w dodatku mało z niej frajdy.
- Co ty mówisz? Ale ja bym chciał. Chociaż tak na jeden dzień. Lub jedną walkę. Prooszę? - chłopczyk zrobił w stronę brata uroczą minkę, na którą przeważnie dostawał to, czego chciał.
- Oszalałeś..? - prośba brata kompletnie zbiła Sequilla z tropu. - Ale.. Hm.. Ja potrzebuję na to dużej listy pozwoleń, by przekazać ci na pewien czas moje umiejętności, młody.. Ale to lepiej w sumie,że prosisz mnie, a nie Willa. On na pewno by ci nie pozwolił. A w dodatku jego moc jest..potężniejsza od mojej.. - ostatnie zdanie dodał ze smutkiem w głosie.
- Sequii, noo.. Prooszę, daj mi chociaż na jeden dzień swoje moce. Tylko jeden dzień.. - zamarudził Sayeed. - A potem dam ci spokój. Przysięgam.
- Sam nie wiem.. - odparł zaklopotany chłopak. - Ale.. czekaj. Mam plan. Zapytam się Jeremy'ego, czy to aby na pewno bezpieczne, byś raz zastąpił mnie w walce. Okey? Dam ci znać.
- Super! Jesteś najlepszy! - chłopczyk wskoczył bratu w ramiona, a ten złapał go i mocno przytulił do siebie. - Kocham cię, braciszku. - szepnął.
- Dla ciebie wszystko, młody. - starszy Pradd potargał bratu włosy i ucałował go w czoło. - Jadłeś coś może?

           ################################################################

Parę godzin później Sequill pojawił się w pokoju Jeremy'ego, niskiego blondyna z okularami na nosie. Jak zawsze, siedział on przed komputerem i "udawał", że coś robi.
- Jeremy! - wpadł do ich pokoju jak burza i od razu zaczął przedstawiać mu prośbę swojego brata. - Jest sprawa.
- Mhm..no nawijaj, Sequill. Czyżby znowu problemy w domu?
- Nie no. Akurat nic z tych rzeczy.. ale.. - Jeremy akurat uniósł kubek z herbatą do ust - ..chodzi o Sayeeda. On chce mnie zastąpić na jeden dzień w Lazurii.


Okularnik o mało co nie parsknął napojem na ekran komputera. Szczęście, że w ostatniej chwili zdołał obrócić się na krześle przodem do przyjaciela. Inaczej sprzęt poszedłby z dymem.
- S-słucham?! Przecież to jeszcze dzieciak! Tylko nie myśl, że zezwolę na coś takiego. Nie ma takiej opcji. Masz szczęście, że się obróciłem. Inaczej rozlałbym herbatę na klawiaturę.. - prychnął i wrócił do swojej wcześniejszej pozycji. - Miałbym przerąbane u waszego ojca, jakby coś mu się stało. Ty zdajesz sobie sprawę z tego, jaka to odpowiedzialość czy nie?
- Tak.. - odparł zakłopotany Sequill - J-ja wszystko wiem..ale on mnie tak uroczo prosił.. Cholera.
- Raaany. - blondyn przewrócił oczami. - Ale wiesz co/ Mogę się zgodzić. Tylko że w zamian.. hmm. Będziesz miał na niego oko z zewnątrz. Włączę widok na dwie kamery i będziesz go obserwował na polu walki. Zgoda?
- No jasne. Nie oddam brata w ręce X.A.N.Y.. Za nic w świecie. Czekaj, a co z mikrofonem? Mój braciszek jest nieco nieśmiały i boję się, że mógłby się przestraszyć twojego głosu. Dlatego wolałbym mieć też jeden dla siebie.
- Załatwi się. - Jeremy posłał przyjacielowi uśmiech.
- No to ekstra. - chłopak poderwał się z łóżka.
- Sequill.. a była taka sprawa..zanim wyjechałeś, to.. Urlich był u nas. Mówił, że kolejny raz zabrałeś jego klucz do pokoju.
" Rany. Ale mi problem. " - ciemnowłosy brunet szepnął do siebie w myśli, ale po chwili odpowiedział, sięgając do swojej kieszeni. - Ano fakt.. zaraz pójdę i mu go oddam. A przez weekend postaram się załatwić sobie zapasowy. 
- W sumie to nie jest aż taki wielki problem. Odd miał dorobiony własny. - uśmiechnął się blondyn. - Ale mówili, byś lepiej miał swój.
- To też da się zrobić. Wielkie dzięki. - chłopak opuścił pokój Jeremy'ego z uśmiechem i prędko zadzwonił do swojego brata.
  
               ################################################################


Tymczasem w Lazurii Reloaded przebywał starszy brat Sequilla i Sayeeda, William. Miał on doskonały podgląd na to, co dzieje się na Ziemi i dokładnie obserwował poczynania swoich młodszych braci. Jego uwaga skupiła się glównie na Wojowniku Lyoko, "zdrajcy", jak też zwykł o nim mówić, ponieważ łączył ich wspólny ojciec. I również głównym zadaniem Willa było ogarnięcie Sequilla i przywrócenie go na dobrą, ich zdaniem, stronę.
- Wrr.. - warknął do siebie, spoglądając na ekran kamery - Co to ma być? Co? - akurat szatyn obserwował moment rozmowy dwóch Praddów. - Ale że jak? Phi. Ten frajer to chyba już do reszty postradał zmysły. Haha..ten mały przydupas to nawet muchy nie ubije, co dopiero jakiekowiek stworzenie w tym świecie. Nawet dnia nie pożyje, haha. Śmieszne. Żałosnee. Nie ma bata, heh..I nawet Jeremy się zgodził..coś czuję, że to będzie ciekawy atak. Tato. Czas wprowadzić zamęt.
I na te słowa, jak na zawołanie, oczy chłopaka rozbłysły ciemną poświatą, podobnie jak jego Kwiat, a zaraz później pojawił się w nich znak X.A.N.Y.

                  ################################################################

Tymczasem Sequill zapinał na lewym nadgarstku brata swój Kwiat Żywiołu.
- Trzymaj. Od teraz to ty masz pieczę nad moimi umiejętnościami. - na sekundkę w oczach Sayeeda błysnął znak X.A.N.Y, ale była to tylko zwykła reakcja Kwiatu na zmianę właściciela.

Sayeed nie był synem X.A.N.Y jak jego starsi bracia. W przeciwieństwie do nich, nic nie łączyło go z walkami w cyberprzestrzeni. Ale znał ich naturę. I od kiedy Sequill powiedział mu prawdę, on obiecał dotrzymać słowa i nie wydać go innym osobom, a w szczególności ojcu chłopaków, Jamesowi Praddowi, który był święcie przekonany, że najstarszy syn nie wymaga już jego opieki i zezwalał mu praktycznie na wszystko. Podobnie jak pozostałym braciom.
Była to jedyna osoba bliska Sequillowi oprócz Sayeeda i Wojowników Lyoko.

Młodszy brunet wpatrywał się z zachwytem i fascynacją w Kwiat brata. - Jejciu.. i on prawie nic nie waży.. Jest taki śliczny.
- Na pewno będziesz miał okazję przekonać się o jego sile. - uśmiechnął się Seq, ale zaraz po chwili dodał sobie w myśli :
" Oby żeby nie trafił na Willa.. dostanie szoku.. oh, oby nie musiał stawać z nim twarzą w twarz.. Tak bardzo o to proszę.. "

               ################################################################

Tymczasem w Cadic Yumi i Urlich trenowali nawzajem sztuki walki.


Wreszcie, po jakimś czasie, postanowili odpocząć i odrobinę porozmawiać.
- Całkiem nieźle ci idzie, bruneciku. Jesteś w tym już prawie tak dobry jak ja. - szatynka uśmiechnęła się do przyjaciela.
- Tss. Daj spokój. Dużo mi jeszcze do ciebie brakuje. Ciągle obrywam. - odpowiedział jej równie uroczym uśmiechem Niemiec.
- Oj tam. - ponownie się uśmiechnęła. - Powiedz mi lepiej, jak tam wasze stosunki przyjacielskie z Sequillem? Nadal jest tobą tak onieśmielony? W sumie to nie zdziwiłabym się, jakby tak było.
- Ehh.. I to nawet bardzo. Powiem ci, że się do niego przyzwyczaiłem. Nawet, jak śpi z misiem mając już 15 na karku. Tylko, że.. jest jedna wada. Tak to, jak na syna naszego wroga, jest przesympatyczny. I nawet nie czyni takiego syfu jak Odd.
- Tak? A jaka to wada? Też go lubię. Mimo, że.. jest taki podobny do.. sam wiesz kogo.
- Mhm. - mruknął pod nosem. - Chyba zlecę dla niego dorobienie kluczy. Bo ciągle zabiera mi moje.
- To czemu nie weźmiesz tych od Odda? Naprawdę chcesz wydawać kasę w błoto, Urlich? Pieniądze nie wszystkim rosną na drzewach..
- Nie..coś ty.. Zresztą. Pomyślę nad tym. Zbieramy się już, co nie? Jak dla mnie, to starczy na dzisiaj. - chłopak poderwał się z maty do ćwiczeń i zaczął zbierać swoje rzeczy.
- Tak, pewnie. Masz rację. - szatynka również przystąpiła do sprzątania sali.

Gdy tak już stali przygotowani, podeszli do drzwi. Yumi delikatnie złapała i nacisnęła klamkę. Jednak bez skutku.
- Hej.. co się dzieje? Kto nas zamknął? - obydwa Kwiaty, Powietrza i Ognia, jednakowo rozbłysnęły intensywnym światłem.
- To Lazuria.. coś się musiało stać. Zobacz na Kwiaty.. - nagle z rury kanalizacyjnej w rogu sali, wybuchła fala wody. - Yumi! Tam, patrz! Rura!
- Szybko, musimy coś wykombinować, nim woda nas zakryje!
- Oknem!
Oboje aktywowali swoje Kwiaty i wspólnymi siłami wdrapali się do jednego z okien w sali.
- Powietrze!
- Ogień!
Wybijając szybę, zaczęli biec w stronę Fabryki.

                 ################################################################

Sayeed i Sequill również byli w drodze do Fabryki. Jasne światło Kwiatu starszego bruneta uderzało młodszego w oczy.
- Seq..to tak razi..au.. Daleko jeszcze do tej Fabryki.?
- Spokojnie. Jesteśmy już blisko.

Po jakimś czasie, Urlich, Yumi Aelita, Jeremy, Sequill oraz Sayeed znaleźli się w pokoju z Superkomputerem.
- Hej. A ten co tu robi? - zapytali prawie że jednocześnie Yumi i Urlich.
- Czy to aby nie jest ryzykowne..? - spytała zatroskana Aelita.
- Sam chciał. - odparł Sequill.
- A ja im pozwoliłem. - uśmiechnął się Jeremy, podając bratowi Sayeeda mikrofon oraz oddając mu  miejsce za ekranem z widokiem z drugiej kamery.

Reszta wraz z Sayeedem zeszła do skanerów. Jeremy rozpoczął proces wirtualizacji :
- Transfer Yumi!
- Transfer Urlicha!
- Transfer Aelity!
- Transfer Sayeeda!
- Skan!
- Wirtualizacja.

                 ################################################################

Yumi, Urlich oraz Aelita opadli na wirtualną ziemię bez przeszkód. Zaś Sayeed wylądował twardo na tyłku.
- Witaj w Lazuria Reloaded, Sayeedzie-Sequillu. - Urlich pomógł mu wstać. - Mam nadzieję, że jakoś umiesz się bronić?
- Dlaczego ja..ja tak wyglądam? - spytał. - I czemu one..też wyglądają inaczej?
- Wyglądasz prawie jak Urlich. - odpowiedziała Yumi. - Twój brat i on posiadają podobne moce.
- Tak. Ale Sequill jest prawowitym synem X.A.N.Y, więc musisz uważać. Na pewno nie możesz dac się zaatakować. - powiedziała Aelita. - Inaczej przejmie nad tobą kontrolę.
- A wtedy może nie być za ciekawie. - dodał Urlich.
- Hej! Wy tu pitu pitu, a szkoła właśnie wam tonie! - usłyszeli w głośniku głos Sequilla, a zaraz potem po nim Jeremy'ego.
- Wieża jest na zachód. Biegnijcie tam, szybko!

Cała czwórka zaczęła biec w stronę aktywnej wieży. Yumi wraz z Aelitą osłaniały tyły, a Urlich i Sayeed biegli na przodzie. Właśnie już ich oczom ukazała się wieża, gdy nagle przed nimi, znikąd, wyrósł on.
Ten, którego Sequill obawiał się najbardziej.
" O.. cholera..o nie, nie, nie i nie.. " - Sequill zaczął gorączkowo szeptać do samego siebie. " Mam nadzieję, że nic mu nie zrobi.." - Sayeed! Uważaj! - krzyknął, zapominając, że i William go słyszy. - Osz.. ekstra.
- Sayeed? Ojej. No faktycznie. Nie jesteś tym oszołomkiem, zwanym też moim najsłodszym braciszkiem. A teraz tak na serio.. GDZIE JEST SEQUILL?! - ryknął, a jego głos rozległ się po całym wymiarze. - Wiedziałem o waszym cwanym planie, gnojki..

Sayeed drżał na całym ciele. Nie spodziewał się, że spotka się z najstarszym bratem twarzą w twarz.
Aelita, chcąc go uspokoić, przytuliła go ostrożnie do siebie.
- W-wil-william.. - zająknął się chłopczyk - B-boję się..
- Milcz, knypku. Doskonale wiem, co wykombinował ten leszcz. Przysięgam, że jak go dorwę..to.. ukatrupię gnoja.. - syknął Will.
- Nigdy! Nie pozwolimy ci tknąć Sequilla! - krzyknęła Yumi.
- To nasz kumpel! - dołączył do niej Urlich.
- Taak? Ciekawe. - Will przejechał palcem po rękojeści swojego miecza. - Zobaczymy, na ile w stanie jesteś mnie zranić z mocami Sequilla. Walcz ze mną, Sayeed! Tylko nas dwóch.

" Say.. braciszku.. jeśli nie zrobisz tego, co ci każe..przegramy..a moja szkoła zostanie zalana..i być może z nią reszta świata." - Sequill szepnął z otuchą do swojego brata przez mikrofon. " Zrób to dla mnie.. dla nas. Dla Wojowników Lyoko.

W tej samej chwili Kwiat na nadgarstku chłopaka rozbłysnął jasnym światłem.
Dobył mieczy i odważnie stanął do pojedynku ze starszym bratem.
- Dla Sequilla! - miecze Praddów styknęły się ze sobą.

Aelita, wykorzystując sytację, wszedła i zdezaktywowała aktywną wieżę.
Obalony William leżał już na ziemi, a dumny z siebie Sayeed schował za siebie dwa samurajskie miecze.

" Udało się.. zrobił to. Dkonał tego. " - szepnął wzruszony Sequill.
- Tylko szkoda, że o wszystkim będzie musiał zapomnieć. - dodał Jeremy, stając za brunetem.
- Tak bywa. - westchnął zasmucony.

              ################################################################


Po przeniesieniu się w czasie Sequill wszedł do pokoju, który dzielił z Urlichem.
Tam jego przyjaciel siedział na łóżku. Podał mu na ręce jego klucz.
- Oj, dzięki. - ciemnooki spojrzał na niewiele wyższego od siebie chłopaka. - Więc, zdecydowałeś się dorobić sobie klucz? Brawo, geniuszu. - zerknął na jego nadgarstek. - I nawet Kwiat wrócił do swojego właściciela. Czyżby Sayeeda nie pociągały walki w Reload?
- W sumie..to tak. Przez ten cały czas bałem się o niego. I tak w sumie.. zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem, wysyłając jego zamiast siebie. Powiem ci, że miałem cholerne wyrzuty sumienia.. ale najbardziej to wkurzył mnie William tym swoim przybyciem. Po prostu bałem się, że go skrzywdzi.
- Wiem co czułeś, stary. - Urlich położył mu rękę na ramieniu. - Gdybym też miał młodsze rodzeństwo i na dodatek potwornego brata psychopatę, pewnie bałbym się go bardziej niż ty. Ale w sumie to mogłeś mu nie ulegać.. naraziłeś go i to bardzo..mam nadzieję, że podobny chory pomysł już nigdy nie przyjdzie wam do głów.
- Nie no. Jasne że nie.. Sayeed był strasznie zestresowany i spanikował z początku.. ale patrz. Wszystko się udało przecież, nie? Ale i tak nie dam mu miejsca za siebie. Wiesz przecież, że moje rachunki z sam-wiesz-kim jeszcze się nie wyrównały. - uśmiechnął się ciemnozielonooki.
- I słusznie. - jego przyjaciel odpowiedział mu uśmiechem. - Oby żeby to wszystko kiedyś się skończyło..

------------

I tak mamy już pierwszy rozdział za nami ^-^ Podoba się? Chcecie więcej? Polecajcie i udostępniajcie <3
Następnym razem pojawi się zapowiedź drugiego rozdziału ♥️ 

3 komentarze:

  1. Widzę, że dodałeś/aś (wybacz za wątpliwości!!!!) bloga do spisu ;) Podoba mi się wątek Kwiatów - dzięki temu opowieść przypomina trochę klimaty fantasy, ale nadal zachowujesz elementy Lyoko. Świetnie!
    PS: Dodam Twojego bloga do polecanych na moim. Zgadzasz się?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow co za fascynująca historia! Masz wyobraźnię dziewczyno! Czekam na dużo więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Woow.;o Ale ekstra! Naprawdę masz wspaniałą wyobraźnię a do tego umiesz doskonale opisać swoje pomysły.:) Naprawdę bardzo mnie wciągnęło to opowiadanie i chcę więcej, więcej i więcej! *.* Czekam na nexta z niecierpliwością.:)
    PS. Z wielką chęcią dodam twojego bloga do spisu u siebie, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.;3

    OdpowiedzUsuń