poniedziałek, 23 czerwca 2014

Pamiętniki Sequilla #1. ♥️ Urodzinowa fiesta.

Czwartek, 2 kwietnia


Dzisiaj wczesnym rankiem obudził mnie stukot kropli deszczu o rynnę. Zerknąłem na zegarek stojący na mojej szafce nocnej. Wskazywał 7:45. "A więc to już czas na poderwanie tyłka z łóżka. " - mruknąłem do siebie nie kryjąc zaskoczenia i prędko podniosłem się ze swojego legowiska. Pierwsza nasza lekcja to zastępstwo z Jimem. A ten z kolei powiedział nam że wychodzimy na deszcz. Ten poranek był wyjątkowo mglisty.. Miałem wrażenie, że tę mgłę można było spokojnie pokroić nożem. Później natknęliśmy się na dziewczyny, które miały zastępstwo z panią Fatum ( rany..tak bardzo im współczuję..mega.. ). Po przerwie okazało się że kolejną lekcję mamy właśnie z nią! Gdy rozległ się dźwięk dzwonka, wszyscy posłusznie weszliśmy na lekcję.

Piątek, 3 kwietnia

Rany. I znowu kolejna gała. Durny Jim. 5 sekund. Niewinne 5 sekund. Poważnie.. Ojciec się wkurzy..ekstra. Mruczałem tak do siebie wkurzony przez pół dnia. I jeszcze te durne przysiady..na niego nie działa żadne usprawiedliwienie..boombaaa po prostu. Ehh! I to jeszcze przy nich, przy całej mojej klasie! Fuj.. Za to inna rzecz była dobra tego dnia. W zamian lekcji z Fatum, pojechaliśmy na basen. Biedny Jeremy, który jest uczulony na chlor...ale zawsze są jeszcze Urlich i Odd. Lepsi od Sissi przynajmniej. O rany.

Sobota, 4 kwietnia

Tata zabrał mnie dzisiaj ze szkoły. Głównie to musiałem zostać i opiekować się Sayeedem, co złapał świnkę. Dobrze, że tata nie wiedział o moim wczorajszym spóźnieniu. Nie wierzę w to co teraz powiem, ale reszta mojej paczki jest odjazdowa! *-* ( heh, a podobno to ja najczęściej zrywam się z internatu w weekendy. Co, ja? Chyba mylicie mnie z Willem xd ). Wraz ze mną pojechali do mnie do domu z paczką owoców dla mojego braciszka.

Niedziela, 5 kwietnia

Dzisiaj gadaliśmy z ekipą o świętach wielkanocnych ( podoba mi się ten zwyczaj..tylko szkoda że żadne z moich przyjaciół nigdy go nie doświadczyło.. :c ). Pomyślałem sobie, jak to oni mają głupio. Śniadanie wielkanocne bez święconki to nie śniadanie, o. Bynajmniej ja tak sądzę. Zawsze w Anglii z moimi braćmi i naszym tatą chodziliśmy do kościoła z koszyczkiem ( taaak, ludzie, Sequill Pradd to 100%-centowy katolik. Możecie nie wierzyć albo nie, ale to realna prawda! xd ) i później wracaliśmy z nim do domu. Na drugi dzień dzieliliśmy się nią między sobą. ( tak, i te głupie życzenia Williama, bym sobie nigdy nikogo nie znalazł.. Zawsze wkurzaliśmy siebie nawzajem z daleka od taty i Sayeeda, oboje nienawidzą jak się tak zachowujemy wobec siebie.. Cóż, ale taka nasza natura dwóch przeciwieństw. ). Zaś od przyjaciół dowiedziałem się że mimo iż nie mają tradycji targania koszyczka, to oblewają się nawzajem wodą ( Zawsze Will stara się bym wyglądał jak najgorzej i leje mnie czym popadnie.. -,- Dlatego ja odobiście wolę kiedy pada. Mniej wody się oszczędza, nie? ) na tzw. Dyngusa. Odd jak zawsze przechwalał się swoimi osiągnięciami wobec swojej rodziny, którą oblał od stóp do głów.

Poniedziałek, 6 kwietnia

To był dopiero początek niespodzianek.Okazało się że Fatum jest na zwolnieniu ( Wreszcie! ). Jejku..dokładnie za niecałe 4 dni, 10 kwietnia, skończę 15 lat..( chyba przewiduję kolejne urodziny z młodszym bratem, bo starszy nawet się nie zainteresuje. Boombaa. ) Resztę dnia spędziliśmy więc w lesie na pogaduszkach.

Wtorek, 7 kwietnia

Co się stało dziewczynom? Wyraźnie mnie unikają..i nawet nie wiem z jakiej racji. Przechodzą obok mnie zupełnie obojętnie. Jakby nic się nie stało. Czyżby one coś ukrywały? Haha.. Śmieszne. Przed dziedzicem XANY nic się nie ukryje, moje panie.

Środa, 8 kwietnia

Wow! Jim wypuścił nas wcześniej z lekcji! Aż nie wierzę, on? Ale w sumie powiedział nam, byśmy cieszyli się świętami..eh. A miałem cień szansy że wypuścił wszystkich ze względu na moje urodziny. To już dwa dni! Kurczę..Tylko, że.. zanim wyszedłem z sali, nasz nauczyciel WF-u szepnął mi na ucho tajemnicze zdanie : 
" - Nie myśl sobie, Pradd, że jak jesteś tu nowy, to będę cię traktował ulgowo. Zrozumiałeś? "
W odpowiedzi pokiwałem głową. O co mu mogło chodzić? O to spóźnienie zaledwie tydzień temu ? Dziwna sprawa..

Czwartek, 9 kwietnia

Nadszedł dzień, kiedy to wszyscy posiadacze rodzin w pobliżu Cadic opuszczali szkołę i wyjeżdżali na święta do swoich bliskich. Głęboko wspólczuję chłopakom, którzy w tym roku nie mają do kogo jechać..podczas gdy ja i dziewczyny pobędziemy z naszymi rodzinami, oni będą zobowiązani do pomocy w szkole.. Chyba że.. celowo zostali, by dokończyć plan dziewczyn. Już udało mi się podsłuchac co nieco.

Piątek, 10 kwietnia

To ten dzień! Tata i Sayeed obudzili mnie z samego rana ze śpiewem na ustach. " Sto lat " w ich wykonaniu zawsze brzmi wyjątkowo komicznie. Serio. Postawili przede mną ogromniasty pakunek. ( Aha. Jak już wam wspominałem wcześniej, Williama nigdy nie obchodzą moje urodziny. Założę się że pewnie nawet nie wie kiedy je obchodzę. Dziękuję za takiego brata.. Jego zdaniem składanie życzeń to strata czasu. )
- Co to takiego? - zapytałem.
- Otwórz, a się dowiesz. - powiedział mój ziemski ojciec z uśmiechem na ustach.
OMG.. tego się po nich nie spodziewałem. To, co zobaczyłem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
( Sam nie wiem czemu tak uparcie myślałem że dostanę jakiś komputer albo coś w ten deseń. Musiał być wtedy ze mnie jakiś uparty materialista.. ) W paczce na dnie było.. małe uszko. Takie malutkie. Pluszowe. Jej..tak, dla mojego misia. No co? Każdy z nas nawet jak skończy 18 lat, to jest dzieckiem. Dzisiaj skończyłem 15 i nadal śpię z miśkiem. Wstydze się tego? No nie. Straszne.
Łatka dostałem, jak miałem 5 lat. Pamiętam to jak do dzisiaj. Strasznie go pokochałem.
- Łatuś.. - zlapałem misia i przyłożyłem do niego pluszowe uszko w miejsce gdzie znajdowało się poprzednie. - Dzięki wam, rodzinko! Tato! Sayeed! - krzyknąłem zachwycony przytulając ich obu delikatnie do siebie.
- Hej, już, dobra. Leć do szkoły. Słyszałem przypadkiem że ktoś tam na ciebie czeka. - Tata uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo.
Puścił mnie biegiem do Cadic, gdzie w lesie czekali na mnie moi przyjaciele.
- Wszystkiego najlepszego, stary. - powiedzieli chłopcy.
- Sto lat, Sequill. - obie dziewczyny lekko mnie przytuliły, a potem wszyscy razem wręczyli mi wieeelki prezent.
- Oh.. nie musieliście..serio..
- Odpakuj. - uśmiechnęli się.
A w prezencie znalazłem olbrzymią kartkę z życzeniami oraz naszym wspólnym zdjęciem.
Teraz to śmiało mogę powiedzieć, że te urodziny zapamiętam na długo!



1 komentarz:

  1. Boskie to jest^^
    http://angusapocalypticgroup.piszecomysle.pl/2014/06/23/historia-tajemniczego-mordercy-lubi-sie-powtarzac/ <--- jak potrzebujesz natchnienia wpadnij na mój blog. serdecznie polecam^^

    OdpowiedzUsuń