czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział #2. Głosy z podziemia czy głosy.. sumienia ?

Myśl o wczorajszym śnie długo jeszcze nie opuszczała Sequilla.
Chłopak myślał o nim praktycznie przez cały dzień. Jego zaniepokojeni przyjaciele, powiadomieni wcześniej przez Urlicha o wydarzeniach wczorajszego wieczora, również szukali między sobą odpowiedzi na to trudne i zarazem zagadkowe pytanie. Kto chciał to zrobić? I jaki jest jego cel ?

Rano każde z przyjaciół poszło na swoje lekcje, które tego dnia przebiegały w miarę spokojnie, do czasu zajęć W-Fu z Jimem w klasie Jeremy'ego, Sequilla, Urlicha, Odda i Aelity.


- Pradd. - zaczął tym swoim drażniącym głosem. - Gdzie twój strój? Znowu pewnie szukasz jakiejś wymówki, co ? O nie, mój drogi. Nie tym razem.
- Ale.. Jim.. - w obronie chłopaka stanął Jeremy ( on oczywiście też nie miał stroju ). - ..On wczoraj miał.. ciężką sytuację rodzinną..
- W-właśnie.. straciłem psa.. - szepnął cicho Sequill. - Jim.. naprawdę dziś nie dam rady..
- Utrata psa, ciężką rodzinną sytuacją? Coś mi tu śmierdzi... ale dobrze. Znaj moją dobroć, Pradd. Jutro za to wykonasz 200 pompek. 
- Dzięki, Jeremy. - ciemnowłosy brunet westchnął z ulgą, uśmiechając się do okluarnika. Ten odpowiedział mu serdecznym uśmiechem.

----------------------------

W laboratorium Cadic przesiadywała pewna dziewczyna. Wyglądała na co najmniej 19 lat i śmiało można było ją uznać za jedną ze studentek fizyki odbywających swoje próbne staże. Jednak tak nie było. Kobieta nazywała się Melisa ( Blue ) oraz jej jednym z głównych zadań było.. niesienie posłań od X.A.N.Y jego pierworodnym synom. Tak, sekret Lyoko nie był jej obcy. I była idealnym oraz niezawodnym informatorem Sequilla. Można powiedzieć, że była dla niego siostrą dobrą radą.

- Hej.. Meliso. - kobieta usłyszała skrzypienie otwieranych drzwi. - Mogę wejść ?
- Oh..tak, pewnie. - spojrzała na chłopaka. - Co Cię tu sprowadza? Zazwyczaj nie pokazujesz się tutaj bez zapowiedzi.
- Chodzi o.. te koszmary.. znowu do mnie wróciły.
- Koszmary, mówisz.. chyba wpadłam na trop, kto może za nimi stać.
- Kto taki..? Ktoś kogo znam?
- Wiesz.. sądzę że raczej nie..chyba że kiedyś o niej słyszałeś.
- Chwila.. o niej? Znaczy że.. to dziewczyna?



Brązowowłosa przytaknęła ruchem głowy.
- Tak. Jej imię to Munra, ale podejrzewa się że jest szpiegiem działającym dla Twojego ojca. Mówi się o niej czasem obiekt D4. Musisz szukać Munry Torendi.
- Chwila.. coś mi się przypomniało.. A czy czasem nie zdaje Ci się, że to jest ta nowa dziewczyna z naszej klasy?
- Twojej, jak już, pacanku. - uśmiechnęła się szeroko do ciemnowłosego. - I tak.. to musi być ona. Pamiętaj, co masz zrobić. Odkryć prawdę, nim koszmar się spełni. Nawiąż z nią kontakt. Tylko..błagam Cię, Sequill. Jeden nieostrożny ruch i stracimy Cię na zawsze. W tym momencie ryzykujesz swoim życiem.. mam nadzieję że wiesz co robisz?
- Nie przejmuj się mną, Meliso. Słowo daję, miałem już trudniejsze chwile w życiu. Uda mi się, zobaczysz.
- Zawsze Ci wychodzi. - w jednej chwili brązowowłosa nachyliła się do chłopaka i lekko pocałowała go w policzek. Ten szybko nabrał delikatnych rumieńców. - No już. Biegnij. Czasem nie masz teraz lekcji ?
- Czasem może i mam.. - uśmiechnął się ciemnowłosy. - Zrobię jak mi powiedziałaś. Dzięki! - i wybiegł z jej pokoju.

W przejściu jednak zupełnie omyłkowo wpadł na niewysokiego chłopaka o blond irokezie z fioletowym plackiem na jego środku. " Odd.. akurat teraz? "- westchnął Sequill. Chodzili do jedej klasy i wspólnie należeli do Wojowników Lyoko, jednak nie mieli ze sobą przyjacielskich kontaktów. Odd miał do ciemnowłosego wyrzut za odebranie mu jego najlepszego przyjaciela, Urlicha Sterna. Mimo, że zarówno brunet, jak i blondyn spotykali się przy każdej możliwej okazji, ten drugi żałował że jego miejsce w pokoju zajął młody Pradd.


- Ej.. może mógłbyś uważać jak łazisz..ta bluza jest całkiem nowa.. Pradd! - krzyknął blondyn. - Uważaj na przyszłość, co? I gdzieś ty, u licha był? Urliś się o Ciebie martwił.
- Nie Twoja sprawa, Della Robbia.. - odwarknął Sequill. - Jaka nowa? Zawsze ją nosisz. Dzień w dzień to samo. Nie myślałeś kiedyś by ją uprać? Nie obchodzi Cię to gdzie byłem. - spróbował go jakoś wyminąć, jednak Odd złapał go za granatowy rękaw bluzki.
- A to wdzianko ile już ma? - blondyn przyjzał się bliżej materiałowi. - Wy, dziwni, zawsze coś ukrywacie. Lepiej pędź, nim rozlegnie się dzwonek, fałszywcze.
- To mnie puść. I fałszywy to ja na bank nie jestem. - niższy chłopak puścił rękaw Sequilla. - Do później, Oddziku.
- Ta.. do później, Sequillku. - prychnął Odd.

------------------------

Munra Torendi siedziała w Fabryce na przeciwko Superkomputera.
Tuż przed nią na ekranie widoczny był znak X.A.N.Y.
- Obiekt D4 gotowy do zdania raportu. - powiedziała.
- Bardzo dobrze. Jak Twoje postępowania w sprawie mojego młodszego syna? Mam nadzieję, że Sequill o Tobie nie wie, D4 ?
- Oczywiście, że nie, szefie. - Za Munrą stanął William, który miał pilnować dziewczyny w razie jakby się sprzeciwiła. Miał na sobie swój ziemski strój, a w czarnych oczach nie pokazywał się już znak jego ojca. Można byłoby pomyśleć, że Will na jakiś czas zmienił stronę. Jednak zdradzał go czarny Kwiat Żywiołu na lewym nadgarstku.
- Tato, naprawdę myślisz, że mój braciszek jest taki mądry, by odkryć źródło swoich koszmarów? Najlepszy jest moment jak tonie. Tylko, leszcz, zawsze musi się obudzić z krzykiem.
- Will. - odezwał się X.A.N.A. - Ty i obiekt D4 nie możecie sobie pozwolić na jakikolwiek błąd. Zrozumiano ? Jeśli mamy się pozbyć Twojego brata,to lepiej by się nie dowiedział o waszej współpracy.
- Tak jest, tato. Przyjąłem do wiadomości.
- Chociaż na tobie jenym mogę polegać, Williamie. - X.A.N.A zniknął z ekranu komputera.

I wtem nieoczekiwanie Munra popełniła straszliwy błąd. Sygnał powiadamiający o ataku dotarł do Kwiatów Wojowników niczym burza.
- M-munra! Kobieto, coś ty narobiła?! Te szczeniaki lada chwila tu przybiegną!
- A-ale.. ale ja..
- Cicho już bądź! Idź do skanerów, a ja chociaż spróbuję przygotować im jakieś godne powitanie. "Baby." - mruknął do siebie pod nosem siadając przed Superkomputerem.

Po chwili Munra aka Obiekt D4 znalazła się w Lyoko wraz z przygotowanym przez Willa komitetem powitalnym. 
- Głupcy! Nawet na chwilę nie można was zostawić samych ? - X.A.N.A przemówił zarówno do Munry, jak i do Williama. - Mówiłem wam byście byli cicho.. chociaż w ataku nie dajcie plamy.
- To jej wina. - mruknął szatyn.

------------------

Wojownicy, zawiadomieni przez Jeremy'ego oraz swoje Kwiaty,właśnie podążali w stronę Fabryki wraz ze swoim Einsteinem na czele. Dzisiaj z wrogiem rozprawić się mieli Sequill, Odd i Urlich. Dziewczyny wspólnie pojechały na zakupy i pozostawiły męską część drużyny z problemem.
- William?! - Jeremy bez wahania rzucił się na brata Sequilla i zaczął z nim walczyć o miejsce przed Komputerem.
Gdy Will już leżał pod ścianą ( a było to dosyć niełatwe zadanie dla kogoś takiego jak Jeremy, by powalić starszego i wyższego od siebie chłopaka ), Sequill unieruchomił ręce brata dwoma złączonymi wiązkami piorunów.
- Możemy zaczynać. Rozpoczynam transfer! - krzyknął Jeremy.
  - Transfer Odda!
  - Transfer Urlicha!
  - Transfer Sequilla!
  - Skan!


Wirtualizacja.

--------------------------






- Jak dobrze widzieć cię w walce, Sequi. - Urlich uśmiechnął się do przyjaciela, gdy znaleźli się już w cyberprzestrzeni.
- Dobrze jest nareszcie walczyć z wami po jednej stronie. Brakowało mi tego, tak na poważnie. 
- Skończyliście? Jakbyście nie zauważyli, to mamy tutaj dosyć spore powitanie. - Odd wskazał na stojące naprzeciwko nich potworki oraz Munrę na jednym z Krabów.
- Ale.. co to za dziewczyna..? Nigdy jej nie widziałem..
- Obiekt D4.. Munra Torendi.. Tak! To z jej winy mam koszmary!
- Jesteś pewny..?
- Tak.. nie pytaj skąd to wiem. Zajmijcie się potworami. Ja biorę obiekt D4.
- Zgoda.

Urlich i Odd rozpoczęli walkę z Krabami, zaś Sequill stanął oko w oko z otwórczynią jego koszmarów.
- Więc to ty jesteś Sequill.. Dużo o tobie słyszałam.. Czemu sprzeciwiasz się swojemu stwórcy, ty mały pomiocie?
- Dłuższy konflikt. Sprzeciwiam się zniewoleniu. Nie lubię, a wręcz nienawidzę, jak mi ktoś rozkazuje.
- Po tym co ci podarował, ty tak mu się odpłacasz? Nie uważasz że to niesprawiedliwe?
- Nie wiesz jak bardzo jestem posprzeczany z ojcem. Wibiję Ci sługustwo dla niego z głowy. Czy tego chcesz, czy nie, dołączysz do dobrej strony.

Rozpoczęła się poważna walka. Po pewnym czasie wszystko wróciło do normy.
Munra obudziła się w skanerach zupełnie nieprzytomna.

Po powrocie do przeszłości Sequilla nie nękały już żadne koszmary, a William został warunkowo zamknięty w Lyoko.

-----------------

Z góry przepraszam za straszną rozbieżność czasową pomiędzy zapowiedzią a rozdziałem.. ale już jest ^^ Postaram się jakoś to poprawić. ^^
Jak zawsze, komentujcie / udostępniajcie / polecajcie. <3
Może macie jakieś konkretne pomysły co ma być dalej? Piszcie.
Autorka. :3



poniedziałek, 14 lipca 2014

Zapowiedź rozdziału #2. Głosy z podziemia.. czy głosy sumienia..?

- Sequill..

Ciemnozielonooki chłopak spał w łożku w swoim pokoju w internacie. Jednak nie można było tego nazwać spokojnym snem. Ponieważ chłopak..biegł. I to nie ubrany w swoją starą koszulę nocną.
Miał na sobie strój elektrycznego wojownika. Ale do końca nie był pewny, gdzie walczy.
Czy był to wirtual? A może rzeczywistość?
Ojciec nie pierwszy raz płatał mu takie figle. Ale nigdy nie były one takie jak teraz.

- Sequill. - szept nawołujący chłopaka zdawał się narastać na sile.

A chłopak biegł.. biegł przed siebie. Bez żadnego zastanowienia.
Kto mógł go wołać? I czego mógł chcieć?
Uciekał z prędkością światła. Tak szybko, jak tylko potrafił.
Dobiegł tak aż na kraniec wyspy. Od Cyfrowego Morza dzieliły go już tylko niecałe dwa metry.

- " Pole zguby. " - pomyślał chłopak.

Wtem nagle za nim zjawiły się dwa Kraby. Młodszy z Praddów rozpoczął z nimi walkę...
Jednak bezskutecznie. Jeden z przeciwników okazał się być szybszy.
Wycelował idealnie w pierś chłopaka i siła odrzutu sprawiła, że Sequill poleciał prosto w otchłań Morza.
Probował wszystkiego, by się uratować. Przecież dziedzic nie ginie ot tak w morzu.
W tym momencie pożałował, że nie posiad takich skrzydeł jak Aelita.
Z całej siły zacisnął powieki, byleby tylko odepchnąć od swoich myśli ten potworny obraz.

- " To nie może się tak skończyć.. N-nie tak! Nie..może.. "

I akurat w tej samej chwili Sequill zbudził się z wrzaskiem.
Zaniepokoiło to Urlicha, który miał łózko tuż na przeciwko niego.

- Aaaa.. Stary, miej litość.. musiałeś akurat teraz, jak miałem taki idealny sen..? Au.. Znowu to samo? Znowu te koszmary?

Przyjaciel bruneta zaczął szybciej oddychać i próbował się uspokoić.

- Urlich.. - odpowiedział. - t..to było.. jeszcze starszniejsze niż ostatnio.. j-ja.. mogłem zginąć.
- Co ty gadasz..? - wystraszony Niemiec poderwał się i usiadł na łóżku. - O rany.. jest aż tak źle..?

W odpowiedzi młodszy brat Williama przytaknął mu jedynie skinieniem głowy.
Po chwili dodał :
- Chciał, bym utonął w Cyfrowym Morzu raz na zawsze...

Urlich zbladł. Po raz pierwszy usłyszał tak brutalne słowa. Wieść o tym, że Wojownicy Lyoko mogliby starcić młodszego dziedzica X.A.N.Y i zarazem swojego przewodnika po wymiarze, jakim była Lazuria, niesamowicie go przytłoczyła. Przez okres tego ponad całego roku zdążył polubić chłopaka.
I, obecnie, nie potrafił sobie wyobrazić, że kiedyś mogłoby go zabraknąć.

- Kto niby chciał to zrobić..? - dodał po chwili, nadal będąc w szoku po wyznaniu przyjaciela.
- Skąd mam wiedzieć.. n-nie sądzę by to był.. - myśl bruneta zmroziła go całego.

Przecież to nielogiczne, by jego ojciec chciał się go pozbyć w taki oczywisty sposób. To było pewne, że za koszmarami Sequilla stoi ktoś inny. Tylko kto? I czemu za wszelką cenę chce go uwięzić w wirtualnym świecie?

----
I oto mamy zapowiedź drugiego rozdziału <3 Tak jak wcześniej, polecajcie / komentujcie / udostępniajcie <3
Autorka. <3

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział #1. Co się może wydarzyć, kiedy czegoś sobie zażyczymy..? Marzenie Sayeeda.

Był sobotni poranek w domu państwa Pradd. Był to niewielki dom położony co najmniej 300 metrów od Cadic, jednego z najlepszych internatów w tej części Francji. Ale nie była to taka zwykła szkoła. To w niej zbiegały się ze sobą dwa światy : świat ludzi oraz rzeczywistość komputerowa, gdzie wybrańcy byli gotowi stawić czoła największemu złu. Tym złem był X.A.N.A. Swoimi czynami ten program wprowadzał do świata ludzi chaos, który jest tylko w stanie obalić sześcioosobowa grupa młodych ludzi,uczęszczających do Cadic.
Byli to : Jeremy Belpois ( Francuz ), Odd Della Robia ( Włoch ), Urlich Stern ( Niemiec ), Yumi Ishyama ( Japonka ), Aelita Stones ( Francuzka ), oraz Sequill Pradd ( Anglik ), który niedawno dołączył do grupy.

Sequill skrywa wielki sekret, o którym wiedzą tylko nieliczni. Mianowicie, jest synem X.A.N.Y.
Ale tylko on ma największe szanse, by mu się przeciwstawić. Zna wszystkie tajemnice swojego ojca oraz doskonale potrafi je wykorzystać przeciwko niemu. To on pokazał Wojownikom Lyoko następny wymiar - Lazurię Reload oraz wprowadził do walki Kwiaty Żywiołów, umożliwiające wojownikom walkę zarówno w rzeczywistości, jak i w wirtualu.

Między Wojownikami od czasu przybycia młodego Pradda ( a było to co najmniej z rok temu ), często dochodziło do sprzeczek. Ale zawsze udawało im się pogodzić i wspólnie obalić zło.
Sequill jest drugim najstarszym dzieckiem w rodzinie Pradd. Oprócz niego, jego ziemski ojciec opiekuje się jeszcze 17-letnim Williamem ( zupełnie różnym od brata ) oraz 13-letnim Sayeedem, o którym jednak niewiele ktokolwiek wie.

Pewnego dnia Sequill, jak prawie zawsze, wrócił do swojego domu na weekend. Jak zawsze, otworzył zamknięte drzwi. Jego oczom ukazał się ciemny korytarz.
- Tato.. Jesteś tam? - zawołał przed siebie przekraczając próg domu. - Tato?
- Kto tam jest..? - z głębi dotarł do jego uszu głos jego młodszego brata.
- Sayeed.. gdzie jest tata?
- Wyszedł niedawno. To ty.. braciszku. - do ciemnobrązowowłosego podbiegł niewiele niższy od niego chłopczyk, o tak samo ciemnych włosach i nieco ciemniejszych, zielonych oczach.
- Tęskniłem..młody. - Sequill przytuił do siebie swojego braciszka. - Co mi powiesz? Stało się coś ciekawego od ostatniego czasu?
- Właśnie..czemu cię nie było tak długo? Martwiliśmy się..a szczególnie ja.. mogłeś chociaż dać jakiś znak.. - Sayeed spojrzał swojemu bratu w oczy, a następnie przerzucił wzrok na żółty kwiat na lewej ręce chłopaka. - Też chcę walczyć jak ty i William.. - szepnął ze smutkiem, muskając kwiat dłonią.
- Hę..? Oj.. Sayeed.. uwierz mi że byś nie chciał. Nie chciałbyś być taki jak my. To bardzo wielka odpowiedzialność.. w dodatku mało z niej frajdy.
- Co ty mówisz? Ale ja bym chciał. Chociaż tak na jeden dzień. Lub jedną walkę. Prooszę? - chłopczyk zrobił w stronę brata uroczą minkę, na którą przeważnie dostawał to, czego chciał.
- Oszalałeś..? - prośba brata kompletnie zbiła Sequilla z tropu. - Ale.. Hm.. Ja potrzebuję na to dużej listy pozwoleń, by przekazać ci na pewien czas moje umiejętności, młody.. Ale to lepiej w sumie,że prosisz mnie, a nie Willa. On na pewno by ci nie pozwolił. A w dodatku jego moc jest..potężniejsza od mojej.. - ostatnie zdanie dodał ze smutkiem w głosie.
- Sequii, noo.. Prooszę, daj mi chociaż na jeden dzień swoje moce. Tylko jeden dzień.. - zamarudził Sayeed. - A potem dam ci spokój. Przysięgam.
- Sam nie wiem.. - odparł zaklopotany chłopak. - Ale.. czekaj. Mam plan. Zapytam się Jeremy'ego, czy to aby na pewno bezpieczne, byś raz zastąpił mnie w walce. Okey? Dam ci znać.
- Super! Jesteś najlepszy! - chłopczyk wskoczył bratu w ramiona, a ten złapał go i mocno przytulił do siebie. - Kocham cię, braciszku. - szepnął.
- Dla ciebie wszystko, młody. - starszy Pradd potargał bratu włosy i ucałował go w czoło. - Jadłeś coś może?

           ################################################################

Parę godzin później Sequill pojawił się w pokoju Jeremy'ego, niskiego blondyna z okularami na nosie. Jak zawsze, siedział on przed komputerem i "udawał", że coś robi.
- Jeremy! - wpadł do ich pokoju jak burza i od razu zaczął przedstawiać mu prośbę swojego brata. - Jest sprawa.
- Mhm..no nawijaj, Sequill. Czyżby znowu problemy w domu?
- Nie no. Akurat nic z tych rzeczy.. ale.. - Jeremy akurat uniósł kubek z herbatą do ust - ..chodzi o Sayeeda. On chce mnie zastąpić na jeden dzień w Lazurii.


Okularnik o mało co nie parsknął napojem na ekran komputera. Szczęście, że w ostatniej chwili zdołał obrócić się na krześle przodem do przyjaciela. Inaczej sprzęt poszedłby z dymem.
- S-słucham?! Przecież to jeszcze dzieciak! Tylko nie myśl, że zezwolę na coś takiego. Nie ma takiej opcji. Masz szczęście, że się obróciłem. Inaczej rozlałbym herbatę na klawiaturę.. - prychnął i wrócił do swojej wcześniejszej pozycji. - Miałbym przerąbane u waszego ojca, jakby coś mu się stało. Ty zdajesz sobie sprawę z tego, jaka to odpowiedzialość czy nie?
- Tak.. - odparł zakłopotany Sequill - J-ja wszystko wiem..ale on mnie tak uroczo prosił.. Cholera.
- Raaany. - blondyn przewrócił oczami. - Ale wiesz co/ Mogę się zgodzić. Tylko że w zamian.. hmm. Będziesz miał na niego oko z zewnątrz. Włączę widok na dwie kamery i będziesz go obserwował na polu walki. Zgoda?
- No jasne. Nie oddam brata w ręce X.A.N.Y.. Za nic w świecie. Czekaj, a co z mikrofonem? Mój braciszek jest nieco nieśmiały i boję się, że mógłby się przestraszyć twojego głosu. Dlatego wolałbym mieć też jeden dla siebie.
- Załatwi się. - Jeremy posłał przyjacielowi uśmiech.
- No to ekstra. - chłopak poderwał się z łóżka.
- Sequill.. a była taka sprawa..zanim wyjechałeś, to.. Urlich był u nas. Mówił, że kolejny raz zabrałeś jego klucz do pokoju.
" Rany. Ale mi problem. " - ciemnowłosy brunet szepnął do siebie w myśli, ale po chwili odpowiedział, sięgając do swojej kieszeni. - Ano fakt.. zaraz pójdę i mu go oddam. A przez weekend postaram się załatwić sobie zapasowy. 
- W sumie to nie jest aż taki wielki problem. Odd miał dorobiony własny. - uśmiechnął się blondyn. - Ale mówili, byś lepiej miał swój.
- To też da się zrobić. Wielkie dzięki. - chłopak opuścił pokój Jeremy'ego z uśmiechem i prędko zadzwonił do swojego brata.
  
               ################################################################


Tymczasem w Lazurii Reloaded przebywał starszy brat Sequilla i Sayeeda, William. Miał on doskonały podgląd na to, co dzieje się na Ziemi i dokładnie obserwował poczynania swoich młodszych braci. Jego uwaga skupiła się glównie na Wojowniku Lyoko, "zdrajcy", jak też zwykł o nim mówić, ponieważ łączył ich wspólny ojciec. I również głównym zadaniem Willa było ogarnięcie Sequilla i przywrócenie go na dobrą, ich zdaniem, stronę.
- Wrr.. - warknął do siebie, spoglądając na ekran kamery - Co to ma być? Co? - akurat szatyn obserwował moment rozmowy dwóch Praddów. - Ale że jak? Phi. Ten frajer to chyba już do reszty postradał zmysły. Haha..ten mały przydupas to nawet muchy nie ubije, co dopiero jakiekowiek stworzenie w tym świecie. Nawet dnia nie pożyje, haha. Śmieszne. Żałosnee. Nie ma bata, heh..I nawet Jeremy się zgodził..coś czuję, że to będzie ciekawy atak. Tato. Czas wprowadzić zamęt.
I na te słowa, jak na zawołanie, oczy chłopaka rozbłysły ciemną poświatą, podobnie jak jego Kwiat, a zaraz później pojawił się w nich znak X.A.N.Y.

                  ################################################################

Tymczasem Sequill zapinał na lewym nadgarstku brata swój Kwiat Żywiołu.
- Trzymaj. Od teraz to ty masz pieczę nad moimi umiejętnościami. - na sekundkę w oczach Sayeeda błysnął znak X.A.N.Y, ale była to tylko zwykła reakcja Kwiatu na zmianę właściciela.

Sayeed nie był synem X.A.N.Y jak jego starsi bracia. W przeciwieństwie do nich, nic nie łączyło go z walkami w cyberprzestrzeni. Ale znał ich naturę. I od kiedy Sequill powiedział mu prawdę, on obiecał dotrzymać słowa i nie wydać go innym osobom, a w szczególności ojcu chłopaków, Jamesowi Praddowi, który był święcie przekonany, że najstarszy syn nie wymaga już jego opieki i zezwalał mu praktycznie na wszystko. Podobnie jak pozostałym braciom.
Była to jedyna osoba bliska Sequillowi oprócz Sayeeda i Wojowników Lyoko.

Młodszy brunet wpatrywał się z zachwytem i fascynacją w Kwiat brata. - Jejciu.. i on prawie nic nie waży.. Jest taki śliczny.
- Na pewno będziesz miał okazję przekonać się o jego sile. - uśmiechnął się Seq, ale zaraz po chwili dodał sobie w myśli :
" Oby żeby nie trafił na Willa.. dostanie szoku.. oh, oby nie musiał stawać z nim twarzą w twarz.. Tak bardzo o to proszę.. "

               ################################################################

Tymczasem w Cadic Yumi i Urlich trenowali nawzajem sztuki walki.


Wreszcie, po jakimś czasie, postanowili odpocząć i odrobinę porozmawiać.
- Całkiem nieźle ci idzie, bruneciku. Jesteś w tym już prawie tak dobry jak ja. - szatynka uśmiechnęła się do przyjaciela.
- Tss. Daj spokój. Dużo mi jeszcze do ciebie brakuje. Ciągle obrywam. - odpowiedział jej równie uroczym uśmiechem Niemiec.
- Oj tam. - ponownie się uśmiechnęła. - Powiedz mi lepiej, jak tam wasze stosunki przyjacielskie z Sequillem? Nadal jest tobą tak onieśmielony? W sumie to nie zdziwiłabym się, jakby tak było.
- Ehh.. I to nawet bardzo. Powiem ci, że się do niego przyzwyczaiłem. Nawet, jak śpi z misiem mając już 15 na karku. Tylko, że.. jest jedna wada. Tak to, jak na syna naszego wroga, jest przesympatyczny. I nawet nie czyni takiego syfu jak Odd.
- Tak? A jaka to wada? Też go lubię. Mimo, że.. jest taki podobny do.. sam wiesz kogo.
- Mhm. - mruknął pod nosem. - Chyba zlecę dla niego dorobienie kluczy. Bo ciągle zabiera mi moje.
- To czemu nie weźmiesz tych od Odda? Naprawdę chcesz wydawać kasę w błoto, Urlich? Pieniądze nie wszystkim rosną na drzewach..
- Nie..coś ty.. Zresztą. Pomyślę nad tym. Zbieramy się już, co nie? Jak dla mnie, to starczy na dzisiaj. - chłopak poderwał się z maty do ćwiczeń i zaczął zbierać swoje rzeczy.
- Tak, pewnie. Masz rację. - szatynka również przystąpiła do sprzątania sali.

Gdy tak już stali przygotowani, podeszli do drzwi. Yumi delikatnie złapała i nacisnęła klamkę. Jednak bez skutku.
- Hej.. co się dzieje? Kto nas zamknął? - obydwa Kwiaty, Powietrza i Ognia, jednakowo rozbłysnęły intensywnym światłem.
- To Lazuria.. coś się musiało stać. Zobacz na Kwiaty.. - nagle z rury kanalizacyjnej w rogu sali, wybuchła fala wody. - Yumi! Tam, patrz! Rura!
- Szybko, musimy coś wykombinować, nim woda nas zakryje!
- Oknem!
Oboje aktywowali swoje Kwiaty i wspólnymi siłami wdrapali się do jednego z okien w sali.
- Powietrze!
- Ogień!
Wybijając szybę, zaczęli biec w stronę Fabryki.

                 ################################################################

Sayeed i Sequill również byli w drodze do Fabryki. Jasne światło Kwiatu starszego bruneta uderzało młodszego w oczy.
- Seq..to tak razi..au.. Daleko jeszcze do tej Fabryki.?
- Spokojnie. Jesteśmy już blisko.

Po jakimś czasie, Urlich, Yumi Aelita, Jeremy, Sequill oraz Sayeed znaleźli się w pokoju z Superkomputerem.
- Hej. A ten co tu robi? - zapytali prawie że jednocześnie Yumi i Urlich.
- Czy to aby nie jest ryzykowne..? - spytała zatroskana Aelita.
- Sam chciał. - odparł Sequill.
- A ja im pozwoliłem. - uśmiechnął się Jeremy, podając bratowi Sayeeda mikrofon oraz oddając mu  miejsce za ekranem z widokiem z drugiej kamery.

Reszta wraz z Sayeedem zeszła do skanerów. Jeremy rozpoczął proces wirtualizacji :
- Transfer Yumi!
- Transfer Urlicha!
- Transfer Aelity!
- Transfer Sayeeda!
- Skan!
- Wirtualizacja.

                 ################################################################

Yumi, Urlich oraz Aelita opadli na wirtualną ziemię bez przeszkód. Zaś Sayeed wylądował twardo na tyłku.
- Witaj w Lazuria Reloaded, Sayeedzie-Sequillu. - Urlich pomógł mu wstać. - Mam nadzieję, że jakoś umiesz się bronić?
- Dlaczego ja..ja tak wyglądam? - spytał. - I czemu one..też wyglądają inaczej?
- Wyglądasz prawie jak Urlich. - odpowiedziała Yumi. - Twój brat i on posiadają podobne moce.
- Tak. Ale Sequill jest prawowitym synem X.A.N.Y, więc musisz uważać. Na pewno nie możesz dac się zaatakować. - powiedziała Aelita. - Inaczej przejmie nad tobą kontrolę.
- A wtedy może nie być za ciekawie. - dodał Urlich.
- Hej! Wy tu pitu pitu, a szkoła właśnie wam tonie! - usłyszeli w głośniku głos Sequilla, a zaraz potem po nim Jeremy'ego.
- Wieża jest na zachód. Biegnijcie tam, szybko!

Cała czwórka zaczęła biec w stronę aktywnej wieży. Yumi wraz z Aelitą osłaniały tyły, a Urlich i Sayeed biegli na przodzie. Właśnie już ich oczom ukazała się wieża, gdy nagle przed nimi, znikąd, wyrósł on.
Ten, którego Sequill obawiał się najbardziej.
" O.. cholera..o nie, nie, nie i nie.. " - Sequill zaczął gorączkowo szeptać do samego siebie. " Mam nadzieję, że nic mu nie zrobi.." - Sayeed! Uważaj! - krzyknął, zapominając, że i William go słyszy. - Osz.. ekstra.
- Sayeed? Ojej. No faktycznie. Nie jesteś tym oszołomkiem, zwanym też moim najsłodszym braciszkiem. A teraz tak na serio.. GDZIE JEST SEQUILL?! - ryknął, a jego głos rozległ się po całym wymiarze. - Wiedziałem o waszym cwanym planie, gnojki..

Sayeed drżał na całym ciele. Nie spodziewał się, że spotka się z najstarszym bratem twarzą w twarz.
Aelita, chcąc go uspokoić, przytuliła go ostrożnie do siebie.
- W-wil-william.. - zająknął się chłopczyk - B-boję się..
- Milcz, knypku. Doskonale wiem, co wykombinował ten leszcz. Przysięgam, że jak go dorwę..to.. ukatrupię gnoja.. - syknął Will.
- Nigdy! Nie pozwolimy ci tknąć Sequilla! - krzyknęła Yumi.
- To nasz kumpel! - dołączył do niej Urlich.
- Taak? Ciekawe. - Will przejechał palcem po rękojeści swojego miecza. - Zobaczymy, na ile w stanie jesteś mnie zranić z mocami Sequilla. Walcz ze mną, Sayeed! Tylko nas dwóch.

" Say.. braciszku.. jeśli nie zrobisz tego, co ci każe..przegramy..a moja szkoła zostanie zalana..i być może z nią reszta świata." - Sequill szepnął z otuchą do swojego brata przez mikrofon. " Zrób to dla mnie.. dla nas. Dla Wojowników Lyoko.

W tej samej chwili Kwiat na nadgarstku chłopaka rozbłysnął jasnym światłem.
Dobył mieczy i odważnie stanął do pojedynku ze starszym bratem.
- Dla Sequilla! - miecze Praddów styknęły się ze sobą.

Aelita, wykorzystując sytację, wszedła i zdezaktywowała aktywną wieżę.
Obalony William leżał już na ziemi, a dumny z siebie Sayeed schował za siebie dwa samurajskie miecze.

" Udało się.. zrobił to. Dkonał tego. " - szepnął wzruszony Sequill.
- Tylko szkoda, że o wszystkim będzie musiał zapomnieć. - dodał Jeremy, stając za brunetem.
- Tak bywa. - westchnął zasmucony.

              ################################################################


Po przeniesieniu się w czasie Sequill wszedł do pokoju, który dzielił z Urlichem.
Tam jego przyjaciel siedział na łóżku. Podał mu na ręce jego klucz.
- Oj, dzięki. - ciemnooki spojrzał na niewiele wyższego od siebie chłopaka. - Więc, zdecydowałeś się dorobić sobie klucz? Brawo, geniuszu. - zerknął na jego nadgarstek. - I nawet Kwiat wrócił do swojego właściciela. Czyżby Sayeeda nie pociągały walki w Reload?
- W sumie..to tak. Przez ten cały czas bałem się o niego. I tak w sumie.. zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem, wysyłając jego zamiast siebie. Powiem ci, że miałem cholerne wyrzuty sumienia.. ale najbardziej to wkurzył mnie William tym swoim przybyciem. Po prostu bałem się, że go skrzywdzi.
- Wiem co czułeś, stary. - Urlich położył mu rękę na ramieniu. - Gdybym też miał młodsze rodzeństwo i na dodatek potwornego brata psychopatę, pewnie bałbym się go bardziej niż ty. Ale w sumie to mogłeś mu nie ulegać.. naraziłeś go i to bardzo..mam nadzieję, że podobny chory pomysł już nigdy nie przyjdzie wam do głów.
- Nie no. Jasne że nie.. Sayeed był strasznie zestresowany i spanikował z początku.. ale patrz. Wszystko się udało przecież, nie? Ale i tak nie dam mu miejsca za siebie. Wiesz przecież, że moje rachunki z sam-wiesz-kim jeszcze się nie wyrównały. - uśmiechnął się ciemnozielonooki.
- I słusznie. - jego przyjaciel odpowiedział mu uśmiechem. - Oby żeby to wszystko kiedyś się skończyło..

------------

I tak mamy już pierwszy rozdział za nami ^-^ Podoba się? Chcecie więcej? Polecajcie i udostępniajcie <3
Następnym razem pojawi się zapowiedź drugiego rozdziału ♥️